Nasz udział w sprawie obrony życia powinien być tak wielki, jak to tylko możliwe. Trzeba pamiętać, że nie chodzi tutaj wyłącznie o ochronę życia dzieci nienarodzonych. Powinniśmy też myśleć o pomocy matkom, rodzinom, osobom chorym, niepełnosprawnym, starszym, czyli wszystkim, którzy są w potrzebie. Czy jest to zadanie dla pojedynczego człowieka? Oczywiście nie. Jako katolicy możemy słusznie czuć się częścią Kościoła, który prowadzi bardzo różnorodną działalność w tym zakresie. Jednak musimy zawsze pytać siebie: Czy ja zrobiłem wystarczająco dużo ze swojej strony, aby głosić wartość życia? Do czego wzywa mnie Bóg? Czy w obecnych czasach jest możliwa w państwie demokratycznym taka zmiana świadomości obywateli i prawa stanowionego, aby były one bardziej przychylne życiu ludzkiemu? Okazuje się, że tak. Przykładem może być Polska i ustawa z 1993 r., zmieniająca obowiązujące niespełna 40 lat szerokie przyzwolenie prawne na odbieranie życia nienarodzonym.
Dziś, niemal 20 lat od uchwalenia tamtej ustawy, różne badania opinii społecznej pokazują pozytywną zmianę świadomości Polaków w kwestii uznania początku życia ludzkiego, prawa każdego człowieka do życia i potrzeby jego ochrony. Można powiedzieć, że dokonał się w naszym kraju prawdziwy postęp cywilizacyjny, bo miarą cywilizacji – jak mówił do nas bł. Jan Paweł II – nie są jedynie jej osiągnięcia techniczne, ale również, a nawet przede wszystkim, jej stosunek do daru życia. Powinniśmy za to stale dziękować Bogu i przyczyniać się do jeszcze większego ucywilizowania naszego prawa i postępowania, bo sytuacja wciąż jest daleka od idealnej.
Przebudzenie sumień
Nie tylko w naszym kraju dokonuje się prawdziwy postęp. Rok temu weszła w życie nowa Konstytucja Węgier, która zastąpiła starą (wielokrotnie nowelizowaną) ustawę zasadniczą z okresu panowania ustroju komunistycznego. Znajduje się w niej m.in. zapis o tym, że: "Godność ludzka jest nienaruszalna. Każdy człowiek ma prawo do życia i poszanowania ludzkiej godności; życie zarodka ludzkiego, począwszy od poczęcia, podlega ochronie".
Również w USA działalność obrońców życia skutkuje pozytywnymi zmianami. Instytut Guttmachera (organizacja proaborcyjna) podał, że w 2011 r. amerykańskie stany uchwaliły 83 ustawy zwiększające ochronę nienarodzonych (Americans United for Life – organizacja obrońców życia mówi o 70 takich ustawach). Szczególnie pocieszający jest fakt, że dotyczy to też stanów uznawanych za tradycyjnie liberalne, jak Alabama czy Michigan. Zmiana jest więc możliwa.
Kolejne krzepiące wiadomości płyną z takich krajów, jak Nowa Zelandia, Włochy czy Hiszpania. W Nowej Zelandii oraz we Włoszech lekarze coraz częściej odmawiają udziału w zabijaniu dzieci nienarodzonych. Pojawiają się nawet prognozy, że za pięć lat we Włoszech nie będzie można dokonać aborcji z powodu braku ginekologów, którzy chcieliby ją przeprowadzać. Jeśli nawet są one przesadzone, to jednak jest to sygnał, że sytuacja zmierza ku lepszemu. Z kolei rząd hiszpański zapowiedział zmianę ustawy o aborcji i, jak się wydaje, doprowadzi to do lepszej ochrony życia ludzkiego w tym kraju
Legalne bezprawie
Oczywiście sygnały o poprawie sytuacji w kwestii uznania przyrodzonego prawa do życia nie mogą przysłonić prawdy o tym, że ciągle na całym świecie zabija się miliony dzieci nienarodzonych, bardzo często "w majestacie prawa", i że wielu ludzi usprawiedliwia takie czyny. Właśnie fakt, że zamachy na życie (bo nie chodzi tylko o aborcję, ale również np. o eutanazję) są formalnie usprawiedliwiane, stanowi wielki skandal współczesności.
Bł. Jan Paweł II pisał w encyklice Evangelium vitae: "Fakt, że prawodawstwo wielu państw nie tylko nie karze tego rodzaju praktyk wymierzonych przeciw życiu, ale wręcz uznaje je za całkowicie legalne, jest niepokojącym przejawem, a zarazem jedną z istotnych przyczyn poważnego kryzysu moralnego: czyny jednomyślnie uważane niegdyś za przestępcze i w powszechnym odczuciu moralnym niedopuszczalne, zyskują stopniowo społeczną aprobatę".
W tych słowach papież wskazał, że kryzys prawa stanowionego w zakresie ochrony życia przekłada się na kryzys świadomości moralnej poszczególnych ludzi. Mówiąc prościej, najczęściej uważa się, że to, co jest dozwolone (przez prawo), jest też dobre (moralnie). Dlatego tak ważne jest, żeby prawo było godziwe, żeby nie demoralizowało. Warto o to walczyć.
Pomocnicy diabła
Obecnie ta walka toczy się również na forum międzynarodowym. Zwolennicy aborcji posługują się różnymi instytucjami ponadnarodowymi, żeby wywierać presję na poszczególne państwa w celu uznania przez nie aborcji za legalną. Dziś robi się bardzo wiele, aby móc wreszcie ogłosić, że aborcja jest prawem człowieka. Często uznaje się to już praktycznie za fakt.
Na przykład powszechnie znana i szanowana (do niedawna) organizacja Amnesty International (AI), która prowadzi głośną działalność na rzecz uwalniania więźniów politycznych, ogłosiła w 2007 r., że będzie wspierać aborcję, co spowodowało wycofanie się z finansowania jej przez Kościół katolicki. W sprawie nowej węgierskiej Konstytucji AI oświadczyła, że jest ona "sprzeczna z prawami człowieka w kwestii aborcji, małżeństw homoseksualnych i kar dożywotniego więzienia bez możliwości zwolnienia warunkowego".
Katoliccy obrońcy praw człowieka i rodziny z USA (C-FAM) donieśli niedawno o poważnym podejrzeniu, że w ślady AI może zechcieć pójść Międzynarodowy Czerwony Krzyż, w związku z czym w Polsce miała miejsce akcja wysyłania maili z protestem do władz PCK.
Rękę do aborcji przykładają również agendy ONZ, takie jak: UNICEF (Fundusz ONZ na rzecz dzieci!), UNFPA (Fundusz Ludnościowy ONZ) czy WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Prowadzą one zróżnicowane działania, np. uczestniczą w chińskiej "polityce jednego dziecka", chcą wpływać na poziom przyrostu naturalnego w Afryce poprzez aborcję, wywierają presję na kraje na całym świecie w celu jej legalizacji, finansują jej dostawców, jak również dostawców antykoncepcji.
Nic dziwnego zatem, że jeszcze wcześniej niż w przypadku AI, bo już w 2001 r., Kościół katolicki wycofał się z finansowania UNICEF-u i wezwał do zaprzestania wspierania tej instytucji. Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że UNICEF i UNFPA nie przeszły pozytywnie kontroli, którą przeprowadzono na wniosek rządu norweskiego. Organizacje te nie były w stanie lub nie chciały rozliczyć się ze swoich wydatków.
Zadanie dla każdego
Warto znać takie fakty, by dokładnie zdawać sobie sprawę z tego, jak dobrze zorganizowana jest na świecie promocja zła, żeby nie łudzić się, że działania na rzecz obrony życia przyniosą sukces z dnia na dzień. Mimo to powinniśmy konsekwentnie i odważnie szerzyć cywilizację życia. Papież Jan Paweł II uczył, że bycie człowiekiem sumienia to podstawowa sprawa: "Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeśli tak postępują inni".
Nasz udział w sprawie obrony życia powinien być tak wielki, jak to tylko możliwe. Trzeba pamiętać, że nie chodzi tutaj wyłącznie o ochronę życia dzieci nienarodzonych. Powinniśmy też myśleć o pomocy matkom, rodzinom, osobom chorym, niepełnosprawnym, starszym, czyli wszystkim, którzy są w potrzebie. Czy jest to zadanie dla pojedynczego człowieka? Oczywiście nie. Jako katolicy możemy słusznie czuć się częścią Kościoła, który prowadzi bardzo różnorodną działalność w tym zakresie. Jednak musimy zawsze pytać siebie: Czy ja zrobiłem wystarczająco dużo ze swojej strony, aby głosić wartość życia? Do czego wzywa mnie Bóg?
Jeśli każdy z nas będzie szczerze rozliczał się w swoim sumieniu z tego zadania, razem osiągniemy wiele.
"My nie możemy nie mówić"
Potrzeba odważnych i nowych w formie działań na rzecz obrony życia. Są nimi np. marsze dla życia i rodziny (w wielu miastach takie marsze odbyły się w zeszłym roku 3 czerwca, w dniu spotkania rodzin z papieżem w Mediolanie), pikiety, wystawy, pogrzeby dzieci zmarłych przed narodzeniem, dni życia (u nas 24 i 25 marca), dni dziecka utraconego (15 października), inicjatywy polityczne, petycje, listy, pod którymi zbiera się podpisy, i wiele innych.
Czy są one skuteczne? Przykłady pokazują, że tak. Masowe manifestacje i różne symboliczne akcje realnie przyczyniają się do zmiany świadomości ludzi, również polityków. Katolicy powinni szerzej niż dotychczas korzystać z możliwości, jaką daje im zrzeszanie się w różnych wspólnotach i ruchach. Nie powinniśmy wahać się, by publicznie prezentować swoje stanowisko, bo taki głos jest w społeczeństwie potrzebny. Ponadto skuteczność różnych protestów może nas pozytywnie zaskoczyć!
Należy przy tym pamiętać, żeby mówić do każdego człowieka jego językiem. Jeśli ktoś nie jest religijny, nie będzie akceptował argumentów teologicznych, ale mamy prawo apelować do niego, żeby uznał argumenty rozumowe. Takim argumentem może być np. zwrócenie uwagi na fakt, że aborcja jest niebezpieczna dla zdrowia kobiet. Bo – jak pokazują statystyki – prawny zakaz aborcji wpływa na drastyczne obniżenie liczby zgonów kobiet ciężarnych, podczas gdy legalizacja aborcji powoduje ich wzrost. Po prostu: aborcja zabija nie tylko dziecko. Propagatorzy aborcji notorycznie kłamią, że jest odwrotnie.
Od pewnego czasu grupa zapaleńców z Fundacji Pro – Prawo do życia organizuje pikiety pod warszawskimi szpitalami (Szpital Bielański, Szpital im. Dzieciątka Jezus), w których zabija się przed urodzeniem dzieci chore lub niepełnosprawne. Wydawałoby się, że marnują czas, bo nie mówią o nich media i jest ich zaledwie garstka. A jednak ich obecność wywołuje poruszenie personelu i pacjentów lecznic.
Jedna z byłych pacjentek Szpitala Bielańskiego opowiedziała pikietującym, jak to będąc w ciąży, dowiedziała się od tamtejszych lekarzy, że ma czekać, aż poroni. Wybrała się do innego szpitala i dzięki pomocy innych lekarzy urodziła dziecko, które dziś ma już pięć lat. Można pytać, czy lekarz, który zabija jedne dzieci, będzie dobrze troszczył się o inne...?
* * *
W naszych działaniach na rzecz obrony życia musimy koniecznie pamiętać o tym, żeby nigdy nie potępiać żadnego człowieka. To prawda, że decyzja o aborcji często jest lekkomyślna i kompletnie nieodpowiedzialna. Ale jest też prawdą, że wiele kobiet decyduje się na aborcję wbrew sobie, w sytuacji ogromnego stresu, jak również nie do końca świadomie.
Amerykańscy działacze pro-life są zdania, że zapoznanie się przez kobietę zamierzającą dokonać aborcji z obrazami USG dziecka rozwijającego się w jej łonie, w 70-80 procentach przypadków odwodzi ją od decyzji zabicia dziecka. Można więc powiedzieć, że kobiety decydujące się na aborcję przeważnie nie wiedzą, co czynią. Czy nie takim przebaczył Jezus przybity do krzyża...?
W każdym razie człowiek zawsze ma możliwość uzyskania u Boga przebaczenia. My, skoro mienimy się dziećmi Boga, powinniśmy – nazywając zło po imieniu – nieść innym nadzieję na przebaczenie i godne życie. W ten sposób będziemy rzecznikami prawdziwego postępu cywilizacyjnego dla poszczególnych ludzi i dla całego społeczeństwa.
Jacek Bulzak
Rycerz Niepokalanej 3/2013
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.