Subscribe:

sobota, 30 marca 2013

Eucharystia jest Uzdrowieniem



        "Pewnego ranka otrzymałem wiadomość, bym zjawił się na oddziale intensywnej terapii, by odwiedzić jedenastoletniego Johny'ego, który umierał. Maszyna podtrzymywała jego oddech, miał bardzo spuchnięte czoło. Jego rodzice powiedzieli mi, że jeździł rowerem po żwirowej drodze w pobliżu domu, kiedy nagle ze wzgórza zjechała ciężarówka i uderzyła w niego. Uderzenie wyrzuciło chłopca na pobliskie pole. Kiedy nadjechała karetka, sanitariusze zobaczyli, że ma rozbitą głowę, a połowa mózgu rozrzucona jest po polu. Dosłownie pozbierali szczątki jego mózgu, wepchnęli je do głowy i zabrali do szpitala.
        Kiedy zapytałem rodziców Johny'ego, czy był ochrzczony, odpowiedzieli "Nie". Powiedzieli, że nie chodzili do żadnego kościoła, modlili się jedynie w domu w rodzinie. Zapytałem ich, czy mam ochrzcić ich syna. Patrzyli na siebie, jakby chcieli powiedzieć: "To przecież nie zaszkodzi", i powiedzieli: "Tak". Powiedzieli również, że jeśli chcę, to mogę go ochrzcić w wierze katolickiej. Tej nocy, przy rodzicach i dwóch pielęgniarkach jako świadkach, ochrzciłem Johny'ego.
        Następnego ranka, gdy roznosiłem komunię, zadzwonił mój pager. Lekarz Johny'ego chciał, bym pojawił się na oddziale intensywnej terapii. Łamaną angielszczyzną zapytał, co robiłem zeszłej nocy, gdy spotkaliśmy się przed pokojem chłopca. Wytłumaczyłem lekarzowi buddyście, że ochrzciłem Johny'ego po to, żeby mógł pójść do nieba. Kiedy spytałem go, dlaczego był taki zdenerwowany, powiedział mi, że opuchlizna u chłopca zniknęła. Mimo to lekarz nadal był przekonany, że chłopiec umrze; a nawet jeśli przeżyje, pozostanie warzywem bez możliwości poruszania się, mówienia, a nawet wodzenia oczami.
Tej nocy rodzice Johny'ego podziękowali mi za to, że go ochrzciłem. Wtedy wytłumaczyłem im, na czym polega namaszczenie chorych, i spytałem, czy chcą, bym udzielił Johny'emu tego sakramentu. Za ich zgodą i w ich obecności namaściłem chłopca.
        Następnego ranka, kiedy roznosiłem komunię, lekarz znowu zadzwonił na mój pager. Spotkaliśmy się obok oddziału intensywnej terapii i skierował mnie do pokoju chłopca, tłumacząc mi po drodze, że słyszał od pielęgniarek, iż znowu się za niego modliłem.
        Wtedy wskazał na oczy chłopca i zapytał: "Co robisz?" Zobaczyłem, że oczy Johny'ego poruszyły się. "To tylko moc Jezusa sprowadzona na chorych modlitwami" - odpowiedziałem. Lekarz uśmiechnął się z lekkim sarkazmem i powiedział: "To żadne znaczenie. Chłopiec nie mówić i nie ruszać. On zostać warzywo".
Była to już trzecia noc, licząc od dnia wypadku. Zasugerowałem rodzicom Johny'ego, by pozwolili udzielić chłopcu sakramentu bierzmowania. Zgodzili się.
        Następnego ranka mógł ruszać rękami i nogami. Lekarz powiedział do mnie przy rodzicach chłopca: "Ja już nie kontrolować". Po prostu nie był w stanie wyjaśnić, co się działo. Rodzice odwrócili się do mnie i powiedzieli, że chcą zostać katolikami. Poradziłem im, by poczekali i zobaczyli, co stanie się z Johnnym, zanim podejmą ostateczną decyzję.
        Tego wieczoru opowiedziałem im o Eucharystii, powiedzieli, że również jej chcą. Przez zakraplacz do oczu podałem mu Najświętszej Krwi. Następnego ranka chłopiec wydawał z siebie dźwięki.
Weekend miałem wolny. Było Święto Pracy 1979 roku i pojechałem do domu na dziewięćdziesiąte urodziny babci. Kiedy wróciłem, zajrzałem do Johny'ego, lecz dowiedziałem się, że został przeniesiony na trzecie piętro - na oddział chirurgiczny. Poszedłem na górę, bojąc się, że poddano go operacji po raz kolejny. Chłopiec siedział na łóżku i rozmawiał z matką.
        Po jego wyzdrowieniu zrobili mu kolejne prześwietlenie i okazało się, że ta część mózgu, która rozbryzgnęła się po polu, odrosła.
        Kiedy w końcu porozmawiałem z rodzicami Johny'ego o konwersji na katolicyzm, powiedzieli, że będą nadal modlić się w domu. Lekarz zaczął baczniej przyglądać się chrześcijaństwu. Trzy pielęgniarki przeszły na katolicyzm".


Świadectwo O. Richarda Wolduma

zaczerpnięte z książki O. Roberta De Grandisa
pt. "Uzdrowienie przez Eucharystię"
www.esprit.com.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.